To był gorący sezon pokazów lotniczych. Zabrałem syna na małe lotnisko trawiaste w Depułtyczach na Lubelszczyźnie by mu pokazać legendarny drugowojenny myśliwiec Spitfire. I gdy tak z bliska go podziwialiśmy zauważyłem parę robiącą sobie selfie przy samolocie. Ona piękna, z rozwianymi długimi włosami, on przystojny w kombinezonie pilota, z furażerką na głowie. Tak poznałem Kamilę i Maćka. Zaproponowałem, że zrobię Im zdjęcie, bo na co dzień zajmuję się fotografowaniem zakochanych. Wyszło naprawdę pięknie.
Kilka miesięcy później Maciek oświadczył się Kamili, a nieco po tym napisał do mnie z pytaniem czy nie podjąłbym się fotografowani Ich ślubu i wesela. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że termin jaki wybrali mam już zajęty, ale jednocześnie oświadczyli, że nawet jeśli z konieczności wezmą innego fotografa, to chcą bym to ja zrobił sesję poślubną.
A skoro ja pasjonat lotnictwa, Maciej pilot, Kamila żona faceta ze stalowymi skrzydłami, to sesja nie mogła być inna jak tylko z samolotami. Ale, wcześniej popełniliśmy inną, bardziej klasyczną.
Zamek w Mosznej, to miejsce, które na sesje ściąga pary młode z całego kraju jak magnes. Bywam tam dość często, a Kamila i Maciek musieli pokonać kilkaset kilometrów by tam dotrzeć. Ale było warto. Urokliwe wnętrza i piękny dziedziniec zamku z 99cioma wieżami, stały się dla Nich tłem.
A kilka dni później mieliśmy okazję zrobić drugą część sesji, której miejscem było lotnisko dęblińskiej Szkoły Orląt, czyli miejsca gdzie od dziesięcioleci o swoje skrzydła starają się polscy wojskowi. Maciej na swoje już zapracował, bo w czasie kiedy fotografowaliśmy był jeszcze członkiem zespołu reprezentacyjnego Polskich Sił Powietrznych, czyli „Biało czerwone Iskry”. Ale jednocześnie szkolił się (bo pilot jak fotograf – uczy się całe życie) na samolocie Bielik. Zdjęcia więc robiliśmy zarówno przy tych samolotach, jak i starszych Iskrach. Maćka garnitur na ten czas zastąpiły kombinezon, w którym lata, a także stalowo-szary mundur galowy. Sesja nam się pięknie udała, mimo że pogoda nie do końca chciała współpracować. Współpracę podjęli za to chwilę przed startem pracujący w ten dzień koledzy Maćka 😉 Udało nam się też zrobić zdjęcie nawiązujące do plakatu reklamującego film TOP GUN. Dla mnie było to niecodzienne doświadczenie, które może się okazać niepowtarzalnym, choć mam nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjdzie mi połączyć pasję do samolotów z zamiłowaniem do fotografowania nowożeńców.
KategoriaSesja plenerowaRok2020