Wśród historii par, jakie przez grubo ponad dekadę fotografowania miałem okazję poznać, większość planowanie ślubu rozpoczęła dwa, a niekiedy trzy lata wcześniej. Karolina i Adam, odezwali się do mnie na przysłowiowe „za pięć dwunasta”, kiedy do ślubu pozostawało naprawdę niewiele czasu. Nie ma to jak spontan 😉 Ale, jakby ktoś powiedział – w tym szaleństwie jest metoda. Szczególnie gdy spojrzy się z perspektywy czasu i zobaczy, że wszystko pięknie się udało.


Bohaterowie tej love story od lat jeżdżą rekreacyjnie w góry, a Szczyrk to takie ich miejsce. Więc nie wahali się by to właśnie tam zorganizować wszystko w ten dzień. Tak na marginesie dodam, że to w ostatnich latach bardzo popularne wśród młodych par, bo w Szczyrku mamy swoiste zagłębie ślubno-weselne, bo jest tam wiele pięknych sal, a urokliwa okolica zachęca by zaprosić wszystkich weselnych gości w Beskidy na dwa trzy dni. Wcześnie rano z zaprzyjaźnionym filmowcem Łukaszem dotarliśmy do Białej Róży, gdzie panował „ruch techniczny”, bo na przyjęcie weselne szykowała się obsługa. Z kolei w pięknym holi Karolina szykowała się na bóstwo. W międzyczasie Adam witał przybywających gości sypiąc żartami na około. Bezstresową atmosferę i brak stresu dało się wyczuć w powietrzu.
Całości obrazka dopełniał mały Kacper – owoc uczucia Karoliny i Adama. Mocno się zdziwił widząc mamę w sukni ślubnej.

Po przygotowaniach i z błogosławieństwem rodziców ruszyliśmy do kościoła. Zaślubiny odbyły się w uroczym, pełnym kolorowych ornamentów, kilku wiekowym drewnianym kościele, który na przestrzeni setek lat widział pewnie mnóstwo góralskich ślubów. Niesamowitym było obserwować jak na swoich rodziców patrzy jeszcze nieświadomy tego co się dzieje mały chłopiec. Zawsze w takich momentach myślę o tym, że zdjęcia, które właśnie robię, temu chłopcu będą kiedyś pokazywać to, czego jego młoda świadomość jeszcze nie jest w stanie zarejestrować, bo przecież nasza pamięć zaczyna cokolwiek zapisywać mniej więcej od trzeciego roku życia.

 

Do Białej Róży z kościoła mieliśmy przysłowiowy „rzut beretem”, więc znaleźliśmy się jak mawia jeden kabaretowy mistrz Bałtroczyk, w pięknej klimatyzowanej sali. Gości przywitał DJ/Wodzirej Rene  – jeden z kilku profesjonalistów jakich znam w tej branży. Do końca wesela u niejednego z gości wyzwolił pokłady energii, o których ci pewnie nie mieli pojęcia. Mam tu na myśli nie tylko tańce, ale między innymi nutkę rywalizacji w konkursach. To zawsze świetnie integruje poznające się właśnie i wiążące za sprawą młodej pary rodziny. W międzyczasie wyskoczyliśmy na małą foto-sesję, podczas której Karolina i Adam mogli złapać nieco oddechu od chwil, w których czas na parkiecie dzielili z momentami, w których porywali ich goście.

Bardzo ważną rolę odegrały podczas tego weseliska dzieciaki. Było ich na prawdę sporo. Takie małe przedszkole 😉 Ta sytuacja wymagała specjalnej fotografii, którą widzicie powyżej.

Wieczór stał pod znakiem epickiej zabawy. Jej częścią była wizyta kapeli góralskiej, która lokalną tradycyjną nutą przypomniała gościom, że to jakby nie było górskie weselisko. DJski bit Rene musiał ustąpić skrzypcom, kontrabasowi i „syntezatorowi marszczonemu” czyli akordeonowi 😉 Górale przy tej okazji sprawdzili, w którym z panów bawiących na weselu jest najwięcej z legendarnego Janosika. Była więc nauka zbójeckiego tańca z ciupagami i konkurs na najlepszy wykon.

 

 

Sesja plenerowa nie mogła być inna, jak tylko w górach. Karolina z Adamem do Szczyrku i na Skrzyczne wybierają się bardzo często. Czy to w ramach wędrówek, czy by poszusować na nartach. Ale w ślubnej garderobie tam jeszcze nie byli 😉 Udało nam się trafić na okienko pogodowe, więc bardzo się cieszyłem, bo zależało mi, by w ramach sesji złapać ciepłe kolory zachodzącego słońca. Myślę, że dla pary, która tak często od miejskiego zgiełku ucieka w góry te zdjęcia będą piękną pamiątką na całe życie.

Kliknij i zobacz więcej zdjęć z wesela Karoliny i Adama, a także Ich sesji na Skrzycznem